piątek, 30 marca 2012

Świt w Grądach. Moja ukochana pora dnia.

Uwielbiam świt w Grądach. Zawsze, po 6-tej rano, przychodzę do pana sypialni i go budzę. Już mu sugerowałem, żeby nie ustawiał swojego telefonu z debilną melodyjką bo ja go sam potrafię obudzić rano. Kiedy on śpi, to się zakradam i mu po prostu liżę mordę, czy pysk, sam nie wiem jak to się u niego nazywa. Wstaje od razu. Trochę się na mnie wścieka, że to podobno nie higieniczne, ale ja mam to w nosie. To nic, że czasem tym samym myję sobie pod ogonem. Taka już jest natura psa. I koniec. Najwyżej niech mnie wymieni na inne zwierzę. Albo może nie. No, ale kiedy już wstanie ze swojego łóżka, to tak samo jak ja, jest zawsze zachwycony porankiem w naszym ogrodzie. Zawsze po szóstej wychodzimy na poranny spacer. Idziemy sikać. On do łazienki, ja pod choinki...





Uwielbiam wytarzać się w oszronionej trawie. Jaka ona jest chłodna, wilgotna i pachnąca. Słońce nie razi w oczy tak mocno. Powietrze jest czyściutkie i takie chłodne. Hau, hau....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz