piątek, 30 marca 2012

Świt w Grądach. Moja ukochana pora dnia.

Uwielbiam świt w Grądach. Zawsze, po 6-tej rano, przychodzę do pana sypialni i go budzę. Już mu sugerowałem, żeby nie ustawiał swojego telefonu z debilną melodyjką bo ja go sam potrafię obudzić rano. Kiedy on śpi, to się zakradam i mu po prostu liżę mordę, czy pysk, sam nie wiem jak to się u niego nazywa. Wstaje od razu. Trochę się na mnie wścieka, że to podobno nie higieniczne, ale ja mam to w nosie. To nic, że czasem tym samym myję sobie pod ogonem. Taka już jest natura psa. I koniec. Najwyżej niech mnie wymieni na inne zwierzę. Albo może nie. No, ale kiedy już wstanie ze swojego łóżka, to tak samo jak ja, jest zawsze zachwycony porankiem w naszym ogrodzie. Zawsze po szóstej wychodzimy na poranny spacer. Idziemy sikać. On do łazienki, ja pod choinki...





Uwielbiam wytarzać się w oszronionej trawie. Jaka ona jest chłodna, wilgotna i pachnąca. Słońce nie razi w oczy tak mocno. Powietrze jest czyściutkie i takie chłodne. Hau, hau....

czwartek, 29 marca 2012

Ocieplenie a Euro 2012

Kurczę, a mówiłem już mojemu panu, że to jest zbędny wydatek. Będzie w środku nam za gorąco. Poustawiali jakieś rusztowania, że pan mi zakazał tam biegać, śmiecą jakimś białym puchem, puszczają głośną muzykę, że moje uszy ledwo zipią. I po co to wszystko.
A przecież trzeba szykować się na mistrzostwa piłkarskie Euro 2012. To już niedługo, bo na początku czerwca. Trzeba trenować.


Mój pan obiecał mi przywieźć do tego czasu nowy, duży telewizor. Bo gdzieś przecież muszę oglądać mecze. A narazie to trzeba trenować. Muszę wyciągnąć mojego pana na trening. Bo się trochę leni i ciągle siedzi w internecie...

poniedziałek, 26 marca 2012

Wiosna!

No i doczekałem się kolejnej wiosny. A mam coś ze cztery wiosny. Mój pan poprosił mnie z tej okazji do pozowania, bo tak nakazała jemu, jego i moja pani. Bo podobno wysyłał tylko zdjęcia z samej budowy. A tak robiłem za jakiegoś celebrytę. No i sami popatrzcie jak ładnie wyszedłem na zdjęciach.



Niech mnie ktoś wpuści...
 
Please....hau, hau...

środa, 21 marca 2012

Nareszcie błogie lenistwo...

Nie wiem czy wiecie, ale mój pan mieszka sobie razem ze mną i jak mówi, nadzoruje budowę nowego domu. Jak dla mnie to jest on wystarczająco zbudowany. Ale on mówi, że trzeba go jeszcze ocieplić z zewnątrz a ja nie wiem, po jaką cholerę, bo i tak jest w nim strasznie gorąco, że muszę spać często na gresach w hollu, bo tam jeszcze ujdzie wytrzymać. A ponadto, rzekomo musi pokryć dach jakąś dachówką. I po jakiego, wydawać forsę, jak na psich budach nie robi się dachu z dachówkami. Oj, jacyś dziwni ci ludzie. Na szczęście nie ma jeszcze na piętrze zrobionych podłóg, bo jest tylko wylana cementowa posadzka. Jeszcze by brakowało, żeby mi się łapy rozjeżdżały na jakimś parkiecie. A tak jest fajowo. Można pospać.
I powariować na trawie przed domem. Bo wiecie, chyba nadchodzi wiosna! Oj będzie fajnie.

niedziela, 11 marca 2012

Zima w Grądach i nowe doświadczenie...

Na początku marca, w Grądach, gdzie zamieszkałem była jeszcze ostra zima. Grądy, jest to piękna wieś, leżąca gdzieś na Mazurach, pomiędzy jeziorami Grądy i Tarczyńskim. Wokół są lasy, jeziora i łąki. Czyli wszystko, co takie psy, jak ja, będą potrzebować do swojej egzystencji. Jest gdzie pobiegać, co obsikać i co przepędzić! Mój nowy dom położony jest na malowniczej działce, tuż obok jeziora. Od bramy wjazdowej mam tylko ze 30 metrów do wody! Zaraz po przyjeździe, moi nowi właściciele zabrali mnie na pierwszy spacer, żebym poznał okolicę. A jest co podziwiać.





Lód miał coś ze 30 cm. Więc mogłem po nim bezpiecznie chodzić. W nocy było tylko słychać "strzelanie" zamarzającego lodu. Trudno mi było się z czymś takim oswoić. Jak nie z przodu, od strony jeziora Grądy to od tyłu domu, od strony jeziora Tarczyńskiego, dudniło w nocy, jak cholera. W mieście tego nie ma. Ale sami wiecie. Agent musi być przygotowany na wszystko. Zdobyłem nowe doświadczenie. Lód mi nie smakował. Wolę już bardziej zimną wodę...