Oj dawno już nic nie było na moim blogu. Mój Pan trochę go zaniedbał. Nie wiem czy to jego wrodzone lenistwo, czy jakie inne licho, dość, że nic o mnie nie napisał. A jednak przez ponad pół roku trochę się wydarzyło.
Pamiętacie, jak zapowiadałem nową towarzyszkę życia tutaj na Grądach? Miała do nas przyjechać piękna, rasowa sunia marki Tosa Inu. I przyjechała!
Ale co to za dziwna kobieta była!
Jak mnie tylko zobaczyła, od razu rwała się do bicia!
A ja spokojny chłopak jestem. A poza tym nie wypada robić krzywdy damie...
I to wystarczyło, żeby Pan odmówił jej adopcji.
Jak się potem okazało, Tosa, nie dość, że cała w bliznach, to miała je po dawnych walkach. Takich to niewydarzonych miała kiedyś właścicieli!
To tyle tytułem uzupełnienia ostatniego wpisu.
A dzisiaj... laba i luzik.
Pan zabrał mnie nad jezioro. Taki jest upał, że trochę popływać nigdy nie zaszkodzi.
No to narazie. Chlup!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz